„Czy tęsknisz za swoim starym życiem? Takim bez dzieci, bez poczucia z tyłu głowy, że ciągle coś musisz zrobić, o czymś pamiętać?” – to pytanie zadałam Wam jakiś czas temu na moim facebookowym profilu, ponieważ byłam ciekawa jak jest u Was.
To pytanie, które słyszę dosyć często przy różnych okazjach. Zwykle zadają mi je moje koleżanki, które albo planują dzieci, albo są już w ciąży.
Wydawać by się mogło, że to dziwne- jak już ktoś ma dzieci i rodzinę to na pewno nie tęskni za swoim dawnym życiem. Zazwyczaj to świadoma decyzja. A co jeśli tęskni? Co jeśli pragnie, choć na chwile cofnąć czas i pobyć znowu singielką, singlem bez dzieci? Czy tęsknota za dawnymi czasami bez dzieci oznacza, że ktoś może być nieszczęśliwy?
Hmm, nie byłabym tego taka pewna. Każdy ma prawo do refleksji i wspominek na temat, tego, co już kiedyś przeżyliśmy. Wspominamy wakacje oglądając stare zdjęcia, ludzi, których z nami już nie ma. Przypominamy sobie czasy wolne, niezależne i niepodporządkowane dzieciom. To wcale nie oznacza, że nie cieszysz się obecnym życiem rodzica i nie czyni to z ciebie złej mamy.
Jak w każdej sytuacji, również i tutaj znajduję plusy!
Gdyby nie moje dziecko, nie potrafiłabym budzić się codziennie bez budzika. Nie potrzebuje go, bo moim budzikiem są moi synowie. Oni zawsze wstają przede mną i przypominają o swoim istnieniu ciągnąc mnie za włosy, albo wkładając ich małe paluszki do mojego oka.
Nie mogłabym wyobrazić sobie życia, w którym nie znałabym ciepła i jasności uśmiechu moich synów. Nie wiedziałabym też, co oznacza posiadanie niespożytych pokładów energii. Zawsze w nią wątpiłam, twierdząc, że mam niskie ciśnienie, że to może cukrzyca albo problemy z tarczycą. Odkąd mam dzieci, wiem, że to tylko wymówki. Dzieci to najlepsi producenci sił i energii swoich rodziców. Mogłabym chodzić na korepetycje z technik negocjacji u mojego straszaka, bo Olek ma zadatki na niezłego coacha. 😉
Gdyby nie dzieci, nie widziałabym, że można śmiać się najgłośniej z powodu zabawy w akuku albo przymykania na niby oczu. Nie potrafiłabym też układać klocków lego i przyjmować piłki na główkę. Zapomniałabym też pewnie, jak robi się zamki z piasku, albo pije herbatkę z filiżanek na niby. Gdyby nie moi synowie, nie wiedziałabym, co to znaczy powtarzać 100 razy w ciągu dnia „nie kop piłki w domu” albo „no, ubierz się w końcu ”. Nie potrafiłabym też śpiewać „jestem sobie przedszkolaczek” ani udawać odgłosów zwierzątek.
Wkurzałabym się też, że dziecko sąsiada krzyczy mi pod oknem i nie zaznałabym, czym jest pośpiech, bo do tej pory nigdy się nie spieszyłam. Dzisiaj uważam się za prawdziwego specjalistę ds. organizacyjnych.
Ameryki nie odkryję, gdy napiszę, że życie bez dzieci było dużo łatwiejsze, przewidywalne, proste, bez udziwnień. Dawniej było inaczej. Byłam szczęśliwa, gdy ugotowałam na 3 dni zupę z pietruszką i marchewką w środku, nie piekłam chleba bezglutenowego, nie płaciłam za 4 sztuki parówek 18 zł! Jeździło się na wakacje w zaplanowanym czasie (teraz też planujemy, ale suma sumarum przekładamy potem, bo w nocy przed wylotem, któryś z chłopaków zaczyna gorączkować). Nóż na blacie nie oznaczał zagrożenia życia dla nikogo, szklanka z wrzątkiem na stole również. Nie martwiłam się, że kawa z przyjaciółką się przedłuża, a kolacja z mężem trwa do białego rana.
Trochę tęsknię za tamtymi czasami, ale z drugiej strony nigdy nie oddam radości jaka mnie ogarnia na widok moich synów. Czasem marzę, żeby dali mi chwilę spokoju, ale ta chwila nie może się przedłużać, bo tęsknię jak wariatka. Obecność drugiej osoby – kogoś, kto towarzyszy nam w życiu, przynosi ogrom szczęścia.
Obecność tej małej osoby, która jest podobna i niepodobna do mojego męża i mnie na tak wiele różnych sposobów, jest najbardziej oszałamiającym, zmieniającym życie, rozgrzewającym serce doświadczeniem.
Nasi synowie to nasze największe osiągnięcie i największy cud.
Zastanawianie się, czy podjąłeś właściwą decyzję, aby mieć dziecko i zostać rodzicem, jest najbardziej normalną rzeczą na świecie. Nie ma się, czym przejmować, jesteśmy ludźmi, mamy do tego prawo. Zostanie rodzicem przewraca życie do góry nogami.
Pamiętaj, nie jesteś jedyną, która ma dylematy i boi się przyszłości. Jestem ciekawa za co Wy jesteście wdzięczne swoim dzieciom? Może nauczyli Was nowej umiejętności albo pozwolili odkryć świat na nowo?
2 komentarze
Myślę, że jak dzieci podrosną to się będzie tęsknić do czasów, kiedy były takie malutkie. Ja dopiero czekam na dziecko, ale wydaje mi się, że przy dobrej organizacji można co nieco ze swojego dawnego życia zachować (np. spotkania z koleżankami). Wiadomo, że życie z dzieckiem wygląda inaczej, ale nowe nie znaczy gorsze. Z tego co piszesz wynika, że dzięki dzieciom lepiej jesz, jesteś bardziej przewidywalna i zorganizowana. To cenne atuty w dzisiejszym świecie, które ciężko wypracować bez pomocy takiego małego trenera personalnego.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie 🙂
Ja uważam że każdemu rodzicowi należy się po prostu chwila wytchnienia – od dzieci, obowiązków domowych i pracy. Ja np. wybieram się w długi weekend listopadowy nad morze do https://www.panorama-morska.pl/ i mam nadzieję, że w końcu wypocznę. Mamy prawo być czasem zmęczone! 🙂