Moda na drewniane trwa. I powiem Wam, że będzie trwała jeszcze długo. A to dlatego, że jesteśmy już bardzo zmęczeni plastikowymi, pstrokatymi zabawkami z Chin. Ja rozumiem, że zabawki mają być kolorowe, bo w ten sposób są bardziej przyciągające. Pytanie tylko kogo przyciągają bardziej? Dziecko, rodziców, czy dziadków?
W przypadku mojego syna, który od małego otaczany był i plastikowymi i drewnianymi zabawkami zdecydowanie wygrały te drugie. Kiedyś pokój mojego dziecka wyglądał jak jedno wielkie pudło pomalowane na czerwono, zielono i niebiesko. Będę potrzebowała kilku lat, aby zapomnieć te jaskrawe kolory i niską jakość zabawek, które wtedy były u nas bardzo popularne. Dawniej sądziłam, że lepiej kupić więcej zabawek o niższej jakości niż jedną porządną.
Wiecie skąd mi się to wzięło?
Z tego, że w dzieciństwie miałam tych zabawek dwie na krzyż, zazwyczaj odziedziczonych po ciotecznych siostrach albo sąsiadkach. I kiedy sama urodziłam dziecko postanowiłam, że dam mu wszystko, górę zabawek i gwiazdkę z nieba. Dopiero blogowanie i „szperanie” w sieci nauczyły mnie umiaru i tego, że czasami lepiej kupić jedną a porządną rzecz. Teraz już wiem, że nie warto kupować zabawek na bazarach, odpustach i innych miejscach tego typu, bo po pierwsze oferowane tam zabawki są zazwyczaj niskiej jakości, po drugie kupuje się ich całą masę, bo przecież kosztują tylko 5 złotych a po trzecie nic o nich nie wiemy. Zazwyczaj są bez żadnych certyfikatów i informacji o producencie. Jedynie co można się o nich dowiedzieć, to że są MADE IN CHINA.
Rok temu na facebooku obserwowałam dyskusję na temat drewnianych zabawek, które miały lada dzień pojawić się w Lidlu. Tamte mamy obstawiały, która będzie pod sklepem jako pierwsza i której uda się więcej kupić. Nigdy nie lubiłam Lidla przez te sławne przepychanki i „Baśkę”. Ale następnego dnia po dyskusji na facebooku wysłałam męża, żeby pojechał, zobaczył i powiedział, czy warto było tak się jarać. Wrócił z drewnianą pizzą i deską do krojenia z produktami śniadaniowymi.
Minął rok, a Olek nadal bawi się tą samą pizzą i smaży drewniane jajka na swojej małej patelence. Te zabawki powinny dostać nagrodę za to, że jako jedyne są w stanie zająć mojego syna dłużej niż 5 minut. Inne tego typu z cienkiego plastiku w kolorze wściekłej zieleni i żółci już dawno trafiły do kosza. Popękały albo się znudziły.
W tym roku o tej samej porze roku ponownie wysłałam męża do Lidla. Tym razem „złowił” drewniany toster i ekspres do kawy a i najważniejsze kolejkę. Wszystkie są piękne, myślę, że jeżeli cieszą moje oczy, to ucieszą też i Olka. A najbardziej cieszą mój portfel, bo mimo że są drewniane są ECOnomiczne. W porównaniu z prawie identycznymi drewnianymi zabawkami na rynku są o połowę tańsze. W porównaniu z tamtymi niczego im nie brakuje, zresztą podejrzewam, że mogą nawet pochodzić z tej samej fabryki w Chinach czy Tajlandii.
Ponieważ Olek był w tym roku grzeczny Święty Mikołaj Lidla postanowił obdarować go stołem majsterkowicza, który mój syn nazywa WARSZTATEM. Coś w nim musi być, bo od trzech dni nie robi nic innego niż wkręcanie, wbijanie, wiercenie i cięcie.
Chcecie chwilę spokoju? Kupcie swojemu dziecku drewnianą i ECOnomiczną zabawkę.
5 komentarzy
Ten warsztat jest wspaniały! My mamy domek dla lal i bardzo sobie chwalimy. Lidl ma coraz lepsze produkty :).
Warsztat jest naprawdę solidny, myślę, że da radę posłużyc kilka lat. Widziałam domek dla lalek, też jest piekny. Cóż może kiedyś doczekam się córci 😉
Super są te zabawki z Lidla. W ogóle zgadzam się, że drewniane zabawki są świetne, ale musza być rzeczywiście w bardzo dobrej jakości. Teraz na bazarach pojawiają się też te modne, drewniane i tak samo jak plastikowe, rozwalają się w chwilę i są równie badziewne i… niebezpieczne, bo np. okazuje się że większość elementów to sklejka.
Kochamy drewniane zabawki 🙂
Pięknie tu u Ciebie 🙂
Dziekuję, cieszę się, że nas odwiedziliście.