Przynajmniej raz w życiu każdy z nas zetknął się z suchą, swędzącą i podrażnioną skórą. A pamiętasz, jak Twoje dziecko dostało wysypki po nowo wprowadzonym do jego diety składniku? Co wtedy zrobiłaś? Pewnie zafundowałaś mu kąpiel w krochmalu, mycie Białym Jeleniem i zmianę proszku na płatki mydlane.
Pamiętam doskonale, kiedy Olek z dnia na dzień dostał wysypki na całej twarzy. Przypominało to jeden wielki rumień z krostkami wypełnionymi osoczem. Potem rumień zaatakował inne części ciała, szyję, tułów i kark. A ja zamiast celebrować moje macierzyństwo jeździłam od dermatologa do alergologa i patrzyłam, jak moje dziecko zamiast spać drapie się po całym ciele. Jedynymi zaleceniami, jakie usłyszałam od specjalistów to zmiana diety, eliminacja nowych pokarmów i odpowiednia pielęgnacja skóry. Niestety polecana przez babcię kąpiel w krochmalu nie spowodowała u mojego dziecka poprawy stanu skóry, musiałam sięgnąć po odpowiednie kosmetyki. Czytałam i studiowałam przeróżne ulotki, aż w końcu pewnego dnia na moim biurku pojawiły się tajemnicze pudełka z czymś, czego do tamtej pory nie znałam. Mam to szczęście, że pracuję w firmie farmaceutycznej i od czasu do czasu dostaję produkty przy okazji wprowadzania ich na rynek. Tamtego dnia w tajemniczym pudełku znalazłam krem do ciała do suchej, swędzącej i podrażnionej skóry oraz krem łagodzący swędzenie. W pierwszym momencie pomyślałam, ze to lekarstwo na chorą skórę mojego dziecka, ale w nazwie produktu nigdzie nie zauważyłam wyrazu BABY, DZIECKO czy KID. Dopiero po przeczytaniu ulotki odetchnęłam z ulgą, bo okazało się że produkty DEMSA przeznaczone są także dla dzieci od 6 miesiąca życia. Jako mama dziecka zmagającego się z alergiami mogę polecić Wam z całego serca całą serię produktów DEMSA. To specjalistyczne preparaty przeznaczone nie tylko dla osób zmagających się z AZS ale również tych, których skóra nadmiernie się wysusza. W szczególności w okresie jesienno-zimowym, kiedy nasza dieta uboga jest w witaminy, a powietrze w domu jest naprawdę suche powinnyśmy pomyśleć o odpowiednim nawilżeniu naszej skóry. Jednorazowe zastosowanie kremu nawilżającego nie pomoże, ponieważ nie przywróci to równowagi wodno-lipidowej. Nawilżanie suchej i podrażnionej skóry to proces dłuższy, wymagający regularności. Wybierając krem – balsam nawilżający proszę zwróćcie szczególną uwagę na ich konsystencję. Ważne jest to, żeby były gęste, ponieważ takie produkty lepiej się wchłaniają i wchodzą w pory naszej skóry.
Wspomniane przeze mnie cechy mają wszystkie produkty marki DEMSA. Do wyboru macie kilka perełek, które chyba nie muszę mówić najlepiej stosować razem. Wszystkie preparaty zostały przebadane dermatologicznie i żaden z nich nie zawiera sterydów, parabenów ani dodatkowych substancji zapachowych.
Pielęgnację suchej i atopowej skóry najlepiej rozpocząć od PREPARATU DO MYCIA DEMSA. Ja i moja rodzina używamy go jako żelu do codziennego mycia ciała. Preparat bardzo dobrze nawilża, łagodzi podrażnienia i zaczerwienia oraz zmniejsza namnażanie się bakterii. W jego składzie znajdziecie wyciąg z owocu drzewa mydlanego, który nadaje mu właściwości mydlące i piorące, olej uśpianowy posiadający właściwości przeciwbakteryjne oraz wyciąg z portulaki pospolitej, który wspomaga proces gojenia ran, działa przeciwbakteryjnie, przeciwbólowo i przeciwzapalnie.
Kolejnym krokiem pielęgnacji skóry wymagającej szczególnego traktowania jest zastosowanie KREMU DO CIAŁA DEMSA. Używam go najdłużej ze wszystkich kosmetyków Demsa i jako tester ogłaszam go najlepszym kosmetykiem pokazanym na tym blogu. Coś, co mi się najbardziej w nim podoba to gęsta konsystencja, dzięki czemu kosmetyk świetnie wsmarowywuje się w skórę oraz naturalny lekki zapach pochodzący od jego składników. W jego składzie znajdziecie między innymi wyciąg z korzenia rabarbaru dłoniastego, wyciąg z owoców selernicy, wyciąg z korzenia tarczycy bajkalskiej oraz związek wydobyty z korzenia lukrecji. Składniki te działają przeciwbakteryjnie, przeciwalergicznie oraz odpowiadają za szybsze gojenie się ran.
W przypadku nadmiernego swędzenia skóry, wtedy, kiedy AZS się nasila, albo kiedy nasza skóra z powodu nadmiernej suchości swędzi tak, że nie daje nam zasnąć polecam zastosować INTENSYWNY BALSAM ŁAGODZĄCY SWĘDZENIE DEMSA. Krem sprawdził się u nas podczas pierwszej wysypki Olka i mam cichą nadzieję, że nie będziemy musieli go używać ponownie. Skład balsamu jest tożsamy ze składem kremu do ciała.
Ostatnim etapem pielęgnacji suchej i podrażnionej skóry jest KREM DO TWARZY DEMSA. Może być stosowany do codziennej pielęgnacji twarzy, jako krem nawilżający pod makijaż, czy preparat przeciwsłoneczny. Świetnie nawilża, przynosi ulgę swędzącej skórze twarzy oraz łagodzi jej podrażnienia. Skład produktu jest taki sam, jak skład kremu do ciała oraz balsamu łagodzącego swędzenie.
Zdaję sobie sprawę, że na rynku jest cała masa produktów na suchą, podrażnioną skórę z AZS. Nastały ciężkie czasy, bo aby wybrać najlepszy kosmetyk trzeba się naprawdę sporo nagłowić i naczytać. Ja z mojej strony mogę dać Wam gwarancję jakości kosmetyków DEMSA. Wyróżnia ich naturalność, hipoalergiczność i fakt, że zostały przebadane klinicznie. Jeżeli jeszcze mi nie wierzycie, to macie szansę przetestować kosmetyki, ponieważ ogłaszam dla Was KONKURS.
Do wygrania są 3 ZESTAWY KOSMETYKÓW DEMSA zawierające:
- Intensywny balsam łagodzący podrażnienia
- Preparat do mycia
- Krem do ciała
oraz poradnik pielęgnacji skóry atopowej.
Zasady są bardzo proste. Chcę poznać Wasze opinie na temat:
- Czy Ty bądź ktoś z Twojej rodziny lub bliskich Ci znajomych ma AZS?
oraz
- Jak radzisz sobie z pielęgnacją skóry Twojego maluszka i jaki jest Wasz ulubiony moment tej pielęgnacji?
Dodam tylko od siebie, że u nas jest to sama kąpiel i smarowanko :).
Odpowiedzi wpisujcie w komentarzach. Biorąc udział w konkursie pamiętaj o zapoznaniu się z jego Regulaminem. Udział w konkursie jest równoznaczny z jego akceptacją.
Na Wasze kreatywne odpowiedzi czekam do 22.11.2015 r. Myślę, że dacie radę, prawda? A spośród nadesłanych odpowiedzi wybiorę 3 zwycięzców, do których zostaną wysłane te fantastyczne kosmetyki.
Powodzenia:)
Zwycięzcy konkursu z marką DEMSA:
- Pani Joanna Pliszka
- Pani Luiza
- Pani Joanna Wu
Wszystkim Paniom serdecznie gratulujemy 🙂
12 komentarzy
w moim przypadku odpowiedź na pierwszą część nie jest łatwa bo w moim otoczeniu nie ma nikogo ze zdiagnozowanym AZSnatomiast moja mama ma bardzo wrażliwa skórę wystarczy że użyje nie tego płynu do naczyń czy do płukania wieje inny płyn i swędzenie murowane. Mama ma szalenie sucha skórę czasami to się zastanawiam jak ona daje rade w zimie…..
Jeżeli chodzi o drugą część to mamy cały rytuał naszego pielegnacyjnego Spa najpierw włączamy cd z piosenkami Fasolek tak tymi o higienie 😉 później w rytm muzyki maszerujemy do łazienki gdzie czeka kąpiel z babelkami i tam szalejemy woda leje się wszędzie 😉 po kąpieli zaczynamy mizianko i smarowanko…..najpierw buzia i cmok w nosek potem klatka piersiowa i cmok w brzuszek później łapki i cmokow 10dla każdego paluszka 🙂 później plecki i nóżki i prawie zjadam stopki mojego juniora. Uwielbiam te momenty 😉
Ja osobiście mam AZS, borykam się z nim od najmłodszych lat a nie jest to łatwe dlatego bardzo starannie dbam o skórę mojego 3,5 letniego synka.
Kąpiel i nawilżanie to podstawa. Pomimo tego, że Olek nie jest już niemowlakiem nie używamy intensywnie pachnących kosmetyków, staram się aby były delikatne, najczęściej właśnie przeznaczone do skóry wrażliwej lub atopowej aby uniknąć podrażnień.
Nie znamy jeszcze kosmetyków Demsa ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni 🙂
Z AZS, czyli atopowym zapaleniem skóry zetknęłam się całkiem niedawno. Na szczęście nie osobiście, ale córeczka (Ola) mojej dobrej koleżanki( Marta) właśnie od niedawna boryka się z tym problemem..Dziewczyny, podobnie jak Ty Kamila najpierw zjeździły pół Warszawy, od alergologów na dermatologach skończywszy, a jednocześnie „wertując”strony internetowe w poszukiwaniu sprawcy swędzących i bolących grudek. I w końcu jest diagnoza- z jednej strony ulga, bo wiem, co Oli) dolega a z drugiej niepokój, no bo co to takiego AZS, nikt wcześniej w mojej rodzinie na to nie chorował-mówi Marta. Dziewczyny dopiero „oswajają” chorobę, czyli już nie długie kąpiele, tylko szybkie prysznice, tony natłuszczających kremów i emolientów , aby tylko ulżyć małej jeszcze dziewczynce, specjalne proszki do prania pościeli i przewiewne bawełniane ubranka.Na razie dziewczyny dają radę:)
Jeśli chodzi o pielęgnację moich już nie takich bobasów, to co dzień szybki prysznic. Do kąpieli stosuję produkty marki, która kiedyś wdzięcznie śpiewała, że nie szczypie w oczy;)czyli płyn, jak i szampon. Nigdy u moich dzieciaków nie zauważyłam podrażnionej, czy suchej skóry. Raz w tygodniu robimy sobie godzinną długą kąpiel i wtedy do wanny wpada mix przeróżnych płynów-mamy, taty i dzieciaków. Na początku trochę się bałam, że taka mieszanka może wywołać jakąś reakcję uczuleniową, ale jak widać cotygodniowa kąpiel z użyciem wszelakiej maści płynów nie wpływa źle na ich skórę:)
A najprzyjemniejszy rytuał…? Niby nic takiego smarowanie kremem, ale…nim to zrobię moje dzieciaki proszą, abym najpierw namalowała im coś na plecach, jak zgadną , same się smarują, nie zgadną robi to mama;) To nic, że zazwyczaj odgadują i wtedy idzie pół opakowania kremu na raz, ale frajda jest:)
Zapisuję te momenty w sercu i pamięci, bo za chwilę co najwyżej będę mogła kupić tylko płyn do kąpieli:)
P.S Trzymajcie kciuki za Olę i jej mamę, aby AZS skutecznie udało im się zaleczyć
G
Z AZS, czyli atopowym zapaleniem skóry zetknęłam się całkiem niedawno. Na szczęście nie osobiście, ale córeczka (Ola) mojej dobrej koleżanki( Marta) właśnie od niedawna boryka się z tym problemem..Dziewczyny, podobnie jak Ty Kamila najpierw zjeździły pół Warszawy, od alergologów na dermatologach skończywszy, a jednocześnie „wertując”strony internetowe w poszukiwaniu sprawcy swędzących i bolących grudek. I w końcu jest diagnoza- z jednej strony ulga, bo wiem, co Oli) dolega a z drugiej niepokój, no bo co to takiego AZS, nikt wcześniej w mojej rodzinie na to nie chorował-mówi Marta. Dziewczyny dopiero „oswajają” chorobę, czyli już nie długie kąpiele, tylko szybkie prysznice, tony natłuszczających kremów i emolientów , aby tylko ulżyć małej jeszcze dziewczynce, specjalne proszki do prania pościeli i przewiewne bawełniane ubranka.Na razie dziewczyny dają radę:)
Jeśli chodzi o pielęgnację moich już nie takich bobasów, to co dzień szybki prysznic. Do kąpieli stosuję produkty marki, która kiedyś wdzięcznie śpiewała, że nie szczypie w oczy;)czyli płyn, jak i szampon. Nigdy u moich dzieciaków nie zauważyłam podrażnionej, czy suchej skóry. Raz w tygodniu robimy sobie godzinną długą kąpiel i wtedy do wanny wpada mix przeróżnych płynów-mamy, taty i dzieciaków. Na początku trochę się bałam, że taka mieszanka może wywołać jakąś reakcję uczuleniową, ale jak widać cotygodniowa kąpiel z użyciem wszelakiej maści płynów nie wpływa źle na ich skórę:)
A najprzyjemniejszy rytuał…? Niby nic takiego smarowanie kremem, ale…nim to zrobię moje dzieciaki proszą, abym najpierw namalowała im coś na plecach, jak zgadną , same się smarują, nie zgadną robi to mama;) To nic, że zazwyczaj odgadują i wtedy idzie pół opakowania kremu na raz, ale frajda jest:)
Zapisuję te momenty w sercu i pamięci, bo za chwilę co najwyżej będę mogła kupić tylko płyn do kąpieli:)
P.S Trzymajcie kciuki za Olę i jej mamę, aby AZS skutecznie udało im się zaleczyć
Ani ja ani synek nie mamy AZS jednak przy pierwszych zmianach skórnych pediatra zaleciła nam stosowanie intensywnego balsamu Demsa. Ten krem sprawił ze problemy skórne nie dotyczą mojego maluszka! 🙂 a najpiękniejsza chwila naszych wspólnych wieczornych rytuałów jest wspólna kąpiel z tata a pózniej kilkunastominutowy masaż i nawilżenie wszystkich części ciała synka. Oboje baaaaardzo to lubimy i nie odpuściliśmy do tej pory żadnego dnia! W niedziele, 22-ego minie rok, wiec bedziemy świętować! 🙂
1. Nie powiedziałabym, że mam typowe AZS – brak wyprysków lecz uporczywe swędzenie mnie niestety nie ominęło. Skóra moja do tego jest ultra wrażliwa i bardzo delikatna oraz niewyobrażalnie sucha. Swoją atopową skórę od zawsze nazywałam „wtopową”, bo za każdym razem każda jej próba pielęgnacji kończyła się katastrofą i wtopą właśnie 🙂 Zbyt często pojawiali się na niej niezapowiedziani goście (suche plamy). I to nie te z rodzaju: „Cześć, jesteśmy tylko przejazdem– i już nas nie ma” tylko: „Siemanko, ale u ciebie tu fajnie, rozbijemy namiot i pobiwakujemy przez co najmniej tydzień, ok?” Nie, nie ok! I właśnie na takich nieproszonych gości idealnym rozwiązaniem okazały się mega skuteczne dermokosmetyki a ostatnimi czasami naturalne olejki (z wiesiołka, lniany, z opuncji figowej czy czarnuszki), które mają w sobie więcej magii, niż ukochana przeze mnie za młodu Czarodziejka z księżyca 🙂 A mój synek z kolei to chodzące AZS 🙁
2. Jeśli chodzi o pielęgnację skóry mojego synka – to prysznic czy kąpiel to dla niego czysta przyjemność 🙂 Dopiero potem gdy przychodzi pora na smarowanie zaczynają się schody..Kiedyś pomagły piosenki, opowiadanie bajek, interakcja z dzieckiem (Co teraz smarujemy? – Brzuszek. A gdzie schowała się muszka? Pod paluszek. Jeleń ma ogonek, pupkę i rogi – więc na co przyszła pora? – Smarujemy nogi! itd 🙂 ), ogólne zajmowanie uwagi synka. Teraz, gdy jest już troszkę większy trzeba wyciągać ciężkie działa, by przekonać go do smarowania. I najlepszy jest w tym tata 🙂 To on jednocześnie smarując fantastycznie relacjonuje rajd Dakar i opisuje samochody wyścigowe, to on poprowadzi rozmowę tak, że synek z podekscytowaniem opowiada o swoim dniu w przedszkolu zapominając o obecnie trwającej pielęgnacji i to w końcu on rozmawia tajemniczo z Wiktorkiem o jego „dziewczynie” doradzając jak ją poderwać 😛 W oka mgnieniu dziecko już jest w piżamce gotowe do spania. Bez jęknięcia, bez stęknięcia. A wydawałoby się, że pielęgnacja to typowo babska dziedzina 😛 I to jest ten ulubiony moment pielęgnacji – męskie pogaduszki 🙂
1. Nie powiedziałabym, że mam typowe AZS – brak wyprysków lecz uporczywe swędzenie mnie niestety nie ominęło. Skóra moja do tego jest ultra wrażliwa i bardzo delikatna oraz niewyobrażalnie sucha. Swoją atopową skórę od zawsze nazywałam „wtopową”, bo za każdym razem każda jej próba pielęgnacji kończyła się katastrofą i wtopą właśnie 🙂 Zbyt często pojawiali się na niej niezapowiedziani goście (suche plamy). I to nie te z rodzaju: „Cześć, jesteśmy tylko przejazdem– i już nas nie ma” tylko: „Siemanko, ale u ciebie tu fajnie, rozbijemy namiot i pobiwakujemy przez co najmniej tydzień, ok?” Nie, nie ok! I właśnie na takich nieproszonych gości idealnym rozwiązaniem okazały się mega skuteczne dermokosmetyki a ostatnimi czasami naturalne olejki (z wiesiołka, lniany, z opuncji figowej czy czarnuszki), które mają w sobie więcej magii, niż ukochana przeze mnie za młodu Czarodziejka z księżyca 🙂 A mój synek z kolei to chodzące AZS 🙁
2. Jeśli chodzi o pielęgnację skóry mojego synka – to prysznic czy kąpiel to dla niego czysta przyjemność 🙂 Dopiero potem gdy przychodzi pora na smarowanie zaczynają się schody..Kiedyś pomagały piosenki, opowiadanie bajek, interakcja z dzieckiem (Co teraz smarujemy? – Brzuszek. A gdzie schowała się muszka? Pod paluszek. Jeleń ma ogonek, pupkę i rogi – więc na co przyszła pora? – Smarujemy nogi! itd 🙂 ), ogólne zajmowanie uwagi synka. Teraz, gdy jest już troszkę większy trzeba wyciągać ciężkie działa, by przekonać go do smarowania. I najlepszy jest w tym tata 🙂 To on jednocześnie smarując fantastycznie relacjonuje rajd Dakar i opisuje samochody wyścigowe, to on poprowadzi rozmowę tak, że synek z podekscytowaniem opowiada o swoim dniu w przedszkolu zapominając o obecnie trwającej pielęgnacji i to w końcu on rozmawia tajemniczo z Wiktorkiem o jego „dziewczynie” doradzając jak ją poderwać 😛 W oka mgnieniu dziecko już jest w piżamce gotowe do spania. Bez jęknięcia, bez stęknięcia. A wydawałoby się, że pielęgnacja to typowo babska dziedzina 😛 I to jest ten ulubiony moment pielęgnacji – męskie pogaduszki 🙂
Z AZS mam do czynienia odkąd stosowałam kuracjię sterydową w walce z trądzikiem pospolitym. Super, bo trądzik udało się wyleczyć jednak pozostawił po sobie ogromne spustoszenie na mojej skórze w szczególności na twarzy. Jestem na etapie testowania wszystkich nawilżających nowości kosmetycznych,niestety nie przynosi to żadnych efektów. Może kosmetyki marki DEMSA odmienia mój los;) Pozdrawiam 😉
Z AZS mam do czynienia od najmłodszych lat.Dlatego staram się dbać o skórę mojego 4-letniego synka, który problemy skórne odziedziczył po mnie.Odkąd się urodził stosowałam kosmetyki do kąpieli z serii Emolium , a mianowicie emulsje do kąpieli oraz oliwkę do ciała z lipidami jednak nie do końca spełniły moje oczekiwania.Teraz kiedy jest już starszy w okresie letnim staram się używać typowych kosmetyków dla dzieci z jak największą ilością składników naturalnych.Natomiast w okresie zimowym używam kosmetyków bardziej odżywczych i natłuszczających , ponieważ skóra mojego dziecka w tym okresie jest bardziej narażona na wysuszenie ze względu na grube warstwy ubrań.Ważne jest również aby spożywać właściwą ilość płynów każdego dnia dzięki czemu nasza skóra jest bardziej odporna na wysuszenie.Staram się również aby ubranka które kupuje mojemu synkowi były w 100 procentach bawełniane.Przed nami znowu okres zimowy może kosmetyki DEMSA sprawdzą się w tej roli… doskonale?:)
Słyszałam o kosmetykach DEMSA, ale jeszcze ich nie wyprobowalam, dlatego czas najwyższy 😊. Jestem niania rocznego chłopczyka, ktory ma problem z sucha skóra, kremy czy masci, które stosuje nie przynoszą cudownych rezultatów. Ja mając 22 lata, stosuje kosmetyki, które są przeznaczone dla dzieci z sucha skóra, bo taka rownież mam. Stosując masę przeróżnych kosmetychow, płynów do kąpieli nie wystarcza do odpowiedniego nawilżenia suchej skory. Dlatego chętnie skorzystam z kosmetyków DEMSA 😊.
Tak problem AZS jest mi dobrze znany ze zmagań ze skóra mojej córci.
A jak sobie radzę z pielęgnacją skróry? Po prostu staram się wybierać kosmetyki z emolientami. Łagodzą swędzenia i podrażnienia,dobrze nawilzają i szybko się wchłaniają.A to ważne przy wierzgającym wszystkimi kończynami maluszku. Do tego uśmiech ,miła muzyka i ciepełko z kominka. Staram się stworzyć atmosferę w której moja córcia będzie czuła się bezpiecznie,dobrze i żeby poczuła tą czułośc!Ulubiony moment to zdecydowanie kremowanie, smarowanie, wcieranie, wklepywanie. Ten kontakt skóra do skóry,mojej wielkiej ręki z małym delikatnym ciałkiem. I ten uśmiech córeczki kiedy krem wypryskuje na nią z głośnym prrrryt. I te dreszczyki przechodzące po delikatnej skórce od nieco zimnego kremiku. I ten bezzębny uśmiech.Kocham to! Ta atmosfera bliskości.Ta miłośc unoszcząca się w powietrzu. Cicha muzyka i zapach mleka.To nasze chwile! To nie obowiązek -to czysta przyjemnośc! Więc co wieczór;kremujemy,wcieramy, wklepujemy i cieszymy się sobą!
1. AZS – skąd my to znamy…to cichy chochlik, który zawsze powraca ze zdwojoną siłą. Moja córka zmaga się z tym potworstwem już od dłuższego czasu, najgorzej wyglądają nóżki, które bardzo ją swędzą. Sama mówi, że swędzenie po ugryzieniu komarów to dla niej przyjemność w porównaniu z AZSem. Nasila się to szczególnie wieczorami, gdy przychodzi pora spania i odpoczynku, zaczyna się wiercenie w łóżku, zaburzenia snu – masakra. Ja sama mam jedynie wrażliwą skórę, nigdy nie miałam takich problemów, jednakże też bardzo dbam o to, by używać odpowiednich dermokosmetyków i nie eksperymentuję z pielęgnacją.
2. Skórę córki nawilżamy zaraz po kąpieli (nie dłużej niż 5 min po) i generalnie dbamy o to, by była odpowiednio natłuszczona i nawilżona- o każdej porze dnia (i nawet nocy jeśli to konieczne). Jeśli jest naprawdę źle stosujemy preparaty łagodzące swędzenie – tak by córka mogła spokojnie zasnąć i odpocząć po całym dniu. Bardzo pomagają też chłodne okłady na najbardziej drażniące i swędzące miejsca. Ostatnio zainstalowaliśmy nawilżacz powietrza, by w pokoju dziecięcym utrzymać odpowiednią wilgotność (zauważyłam, że suche powietrze wzmaga swędzenie). Jeśli chodzi o kąpiel to mydła już dawno poszły w odstawkę – używamy specjalnego preparatu do mycia, który nie zaburza bariery ochronnej skóry. Do tego odpowiednia temperatura wody, niezbyt długie kąpiele i bardzo delikatna specjalna myjka – w ukochanym różowym kolorze córki – tak by miała choć trochę radości w tym całym piekle. Przyjemne w dotyku ubrania czy piżamki, które zawsze prasuję – mimo, że jest to jedyny domowy obowiązek, którego nie znoszę. No ale dla swojego dziecka jestem gotowa i górę przenieść, więc takie wyzwanie, jak prasowanie – przyjmuję dzielnie na klatę 🙂 Ulubioną formą pielęgnacji jest natomiast sama kąpiel, gdy możemy razem pobazgrać specjalnymi kredkami po wannie, urządzić bitwę na pianę, robić mydlane bański, którym zawsze towarzyszą podekscytowane piski a od czasu do czasu mama swoim magicznym proszkiem zabarwia wodę na kolorowo – to moje dziecko uwielbia najbardziej – i ja zresztą też 🙂